Dzień dobry,
Sienkiewiczowski Kmicic piszący w „Potopie” list do księcia Bogusława twierdził, że „łatwiej ludziom łby zacinać niż pióra”. Co prawda w pierwszej z wymienionych czynności nie mam na szczęście żadnego doświadczenia natomiast z pisaniem – jak dotąd przynajmniej szlo mi całkiem nieźle. Niemniej, jednak gdy przystąpiłem do praktycznej realizacji zagadnienia o nazwie www.wartimelighters.pl okazało się to niezłą jazdą… Od samego początku: domena. Skąd taka właśnie nieco obca nazwa, skoro strona poświęcona jest sabotażówkom? Ano właśnie – gdy sprawdziłem jak mało wujek Google wie o sabotażówkach, to stwierdziłem że należałoby tą wiedzę nieco rozpropagować. A że jak dotąd język angielski jest najpopularniejszy w internecie stad właśnie taki wybór. „Zapalniczki wojenne” – w sumie najlepsze tłumaczenie w zasadzie nieprzetłumaczalnych „sabotażowek”. Myślę, że w przypadku innych okupacyjnych określeń takich jak „rozpylacz” czy „gadzinówka” byłoby podobnie.
Mam też głęboka nadzieję, że dzięki temu moje sabotażowki, staną się poszukiwanymi i cenionymi eksportowymi artykułami kolekcjonerskimi.
Ale kontynuując zmagania z materią… miałem już domenę, trzeba było zorganizować serwer. To akurat udało się zrobić sprawnie. A potem było już tylko pod górkę. Konfiguracja… instalacja wordpressa – już to kiedyś robiłem, ale tym razem szlo wyjątkowo opornie. Do tego stopnia, ze rozważałem zatrudnienie specjalisty. Na szczęście nie było to konieczne. Dużo łatwiej poszło z tekstami, chociaż powiązanie wszystkich wątków i informacji nie od razu się udało. Korekty, korekty…
Finalnie… Trochę to potrwało, ale stronę udało się uruchomić.
Do dyspozycji jak na razie są działy: „Trochę historii”, „Oferta” i „Kontakt”.
Sprawy bieżące znajdą swoje miejsce w dziale „Blog” – w formie wpisów.
pozdrawiam
Rafał Hyrycz
Gratuluję udanej rekonstrukcji sabotażówki! I dziękuję za przedstawioną ich historię… W mojej rodzinie też jest taka zapalniczka. Precyzyjnie wykonana, wręcz elegancko. Byłem przekonany, że to fabryczna, seryjna robota (choć bez sygnatury). W necie znalazłem stwierdzenie, że to zapalniczka Luftwaffe… Może sabotażówki są rzemieślniczą kopią?
Fascynuje, że czytam to dokładnie w rok po założeniu tej strony 🙂 Jak się sprawy mają? Pozdrawiam i życzę powodzenia we wszystkim!!!
Dziękuję 🙂
Na chwilę obecną mam trzy takie zapalniczki. Każda nieco inna, wszystkie działające.
Hej,
nie znam się na zapalniczkach, ale bardzo podoba mi się Pana zaangażowanie i rys historyczny. Co do strony internetowej, to chętnie dodałabym możliwość „likowania” – pokazania kciuka w górę.
Pozdrowienia ze Szwecji.
Dziękuję. To co jest na stronie, to oczywiście nie jest ostatnie słowo.