Szanowni Państwo,
Jak zapewne pamiętacie w 2021 roku zamieściłem krótki film przedstawiający działanie mojej zapalniczki. Była to tak zwana „sztuka przedseryjna”, czyli taki swego rodzaju „chłopiec do bicia” na której testowałem rozwiązania, które wprowadzałem potem w serii. Sztuka przedseryjna miała jedno zadanie: działać. Wygląd był sprawą drugorzędną, więc wyglądała jak zapalniczkowy Frankenstein: korpus miał tylko delikatnie przypiłowane ostre krawędzie i nie był wypolerowany. Jedna z osi krzesiwa była wbita jak należy, druga nieco wystawała. Korki – każdy z innej parafii. Żadnych grawerów, żadnych oznaczeń. Mnie to nie przeszkadzało.
I pewnie sztuka przedseryjna pozostałaby w takim stanie do dziś, gdyby nie to, że zainteresował się nią mój Ojciec. O okolicznościach już pisałem w suplemencie nr 4 . Teraz pasowałoby pokazać, co też się z nią stało. Przede wszystkim korpus został porządnie wykończony. Zeszlifowane a następnie wypolerowane zostały wszystkie powierzchnie noszące ślady po frezowaniu. Wystająca ośka została wyrównana z obrysem korpusu. Z korkami był problem, ale w swoich gratach znalazłem jeszcze dwa, które zresztkowały mi się z serii. Ojciec zeszlifował i wypolerował ich czoła. Pod dolny poszła uszczelka gumowa typu oring, pod górny – uszczelka z miękkiej blaszki miedzianej, dzięki czemu udało się ograniczyć parowanie benzyny przez knot.
Do tego wszystkiego dorzuciłem grawery: standardowy podpis „eRHa-/2021” na przedniej ściance, numer „0” na bocznej a na tylnej Ojcowe inicjały. Tak się składa, że obaj mamy RH.
Zapalniczka jest używana na codzień i traktowana jak przedmiot użytkowy.